Zły dzień. Kto go nie ma niechaj pierwszy rzuci kamień. Zdarzają się takie momenty w życiu nawet tych najpozytywniejszych osób, że pojawia się smutek. Nie musi się on pojawiać nagle, może przychodzić powoli, stopniowo pochłaniając nasze szczęście. Może być przelotny, trwać chwilę, dzień... Ale może być też taki trwający dłużej. Za długo. Przez niego odseparowujemy się od rodziny, przyjaciół, znajomych... Tracimy bliskie osoby. Lecz niekoniecznie. Jeśli w porę weźmiemy się w garść, zdołamy przepędzić naszego wroga.
Masz zmartwienie/problem? Porozmawiaj z najbliższą ci osobą, której możesz zaufać. Czujesz się samotna/y? Unikaj samotności - umawiaj się z przyjaciółmi, znajomymi, chodź na spacery- nigdy nie wiadomo kogo spotkasz po drodze, może będzie to sympatyczna koleżanka z klasy? Może starszy, uśmiechnięty człowiek, którego bezcenny uśmiech potrafi przepędzić wszelkie zła świata? A może spotkasz miłość swojego życia? Nie wiesz kiedy i gdzie, może właśnie na tym spacerze :)-, dużo rozmawiaj, czujnie słuchaj, a być może i ty zostaniesz wysłuchana/y.
Nie zależnie od tego z jakiego powodu smutek zagościł w twojej duszy, pamiętaj aby utrzymywać kontakt z innymi, choćby przez jeden uśmiech, rób to co lubisz najbardziej, ciesz się życiem i czerp z niego jak najwięcej, bo mamy je tylko jedno.
Jeśli zaś czujesz, że sprawa "przygnębienia" dotyczy osoby w twoim otoczeniu, nie zwlekaj i rób wszystko co w twojej mocy, aby pomóc tej osobie, bo szczęście -szczególnie po długim okresie smutku- jest najlepszym co może być.
Pamiętaj, "dobro wraca dwa razy".
Powodzenia, Klaudia.
PS. Post z hashtagiem #przemyślenia. To pierwszy na blogu, ale w przyszłości z pewnością pojawią się kolejne tego typu ;).
PPS. Dłuuuga przerwa na blogu zaraz po pierwszym poście... Wracamy ze zdwojoną siłą! :)